Wróciliśmy z przepięknej Toskanii kilka godzin temu i powoli oswajam jesienne temperatury krakowskie. W wyziębionym domu włączyłam ogrzewanie, otuliłam się kocem i usiadłam z laptopem, by przejrzeć zdjęcia. Basen, leżak, palmy, upał... tak było jeszcze wczoraj. A od jutra powrót do rzeczywistości.
I dochodzę do wniosku, że moglibyśmy z mężem i dziećmi prowadzić życie rentierów przez cały rok szkolny ;) Tak fajnie było nam na tych wrześniowych wagarach: rano przez kilka krótkich godzin szkoła domowa, dzieciaki przerabiały to, co ustaliły z nauczycielami przed wyjazdem, potem już tylko przyjemności: zwiedzanie, wygrzewanie się na basenie.... Ech, to jest życie!
W Toskanii na nowo się zakochałam. Nie byłam tam od blisko dwudziestu lat i czuję, że wszystko muszę odkrywać na nowo. Z dziećmi ma to też inny urok, naturalnie. Następna przerwa na pewno nie będzie tak długa :)