wtorek, 27 sierpnia 2013

Połonina Caryńska




















Na Połoninę Caryńską weszliśmy szlakiem zielonym [łączącym się przy końcówce z czerwonym Głównym Szlakiem Beskidzkim] z Przełęczy Wyżniańskiej. Dla dzieci szlak trudny ze względu na ostre podejścia prawie całą trasą. Ale trasa krótka i szybka, samemu można podejśc w godzinę, z dziećmi (w wieku trzy sztuki po cztery i pół oraz jedna sztuka mocno wyrośnięta ale wiekiem licząca sobie zaledwie nieco ponad siedem i pół roku) zajęło nam prawie dwie. Zaliczyliśmy dużo przystanków przy tegorocznym pierwszym górskim podejściu. Szło się nam o niebo gorzej niż rok temu na Wetlińską i obie Rawki z trzema trzylatkami i sześciolatkiem!

Po przejściu grzbietu Połoniny z trzema dostępnymi dla turystów wierzchołkami, dłuższym odpoczynku z posiłkiem oraz po długim oczekiwaniu na matkę z aparatem u szyi permanentnie zagubioną gdzieś na tyłach, postanowiliśmy zejść szlakiem czerwonym, mając nadzieję na łagodniejszą trasę. Jakże się myliliśmy. Czerwony szlak jest równie stromy i nieciekawy do schodzenia dla małych nóżek, za to dwa razy dłuższy. Jedynym pocieszeniem są okoliczności przyrody - idzie się częściej wśród lasów, zarośli, mniej otwartą łąką.

Czerwonym zeszliśmy (też w dwie godziny) do Brzegów Dolnych, skąd trzeba było łapać busa, który zawiózłby nas na Wyżniańską do zaparkowanego auta. Przejażdżka busem to był dopiero hard core, bo czemu nie zabrać pińcet turystów do ośmioosobowego vana, przecież chcom!!! Na szczęście asertywnie usadziliśmy dziecka na osobnym siedzeniu każde, bez żadnego 'po dwa na kolana rodzica', pasami zapięliśmy, opłatę odpowiednią uiszczyliśmy i szczęśliwie z kierowcą wiszącym całą drogę na komórce dojechaliśmy...

A tak w ogóle to w górach już prawie jesień.
I pięknie tu jest, że hej.

















9 komentarzy:

  1. Łał, całe wakacje chyba podróżujecie. Super! :)))
    Podziwiam za odwagę wybrania się z czwórką na szlak. Ja chyba bym się obawiała ewentualnego bojkotu i tekstu "Nóżki mnie bolą, weź mnie na ręce". Ale może nie potrzebnie sama się ograniczam ;)
    Jesteście super rodzinką. Dziewczyny cudne :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. no super :) dzielne szkraby. Zu góry też już zaliczyła, czekamy na następne wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. czemu było gorzej???? chodzi o wybieranie indywidualnego przebiegu szlaku, czy o zrzędzenie...
    Kika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie o zrzędzenie ale o zmęczenie. I ja i dzieci bardziej się męczyliśmy i co chwilę trzeba było odpoczywać. U mnie był o wynik odpuszczenia sobie śniadania (jak zwykle), u dzieci nie wiem, chyba ta trasa bardziej stroma albo brak kondycji.

      Usuń
  4. Zdjęcia super. I brawa dla dzieci za wspinaczkę i zejście :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wlasnie to jest u Was super, ze dzieci od malego przyzwyczajacie do pokonywania coraz trudniejszych szlakow i nie ma (chyba?) placzu, ze im ciezko, nozki bola i "mamo, ja chce na rece". Dzieciaki zahartowane w boju ale takie sa uroki wielodzietnosci, nawet jak czlowiek by chcial to nie moze sie za bardzo nad dziecmi roztkliwiac:) Brawo!

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie ma takiej opcji "na rączki" bo nigdy jej raczej nie było :) Taki trojaczy los - NIE DA SIE :) Ale na poważnie to oczywiście dzieci narzekają, że nóżki bolą, że nie mają siły, dlatego częste przystanki, odpoczynki. Dostosowujemy się do Ich potrzeb, idziemy wolniej, rezygnujemy czasem z części wyprawy jeśli jest źle. Teraz wlaśnie siedzimy w domu cały dzień bo pogoda nieciekawa i dzieci nie chciały isc w góry, nie zmuszaliśmy, bawimy się na miejscu (i kupujemy kolejnego kota ale o tym kiedy indziej :)
    A przy jednym małym dziecku chyba nie ma problemu - bierze się na plecy w nosidełku i maszeruje razem z dzieckiem, wiele takich rodzin można spotkać na szlaku. Bez wyczynow, krótkie trasy, dziecinne, Bieszczady nadają sie do tego idealnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Warto było dla takich widoków! :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...