wtorek, 22 marca 2016

Łeba | Ruchome wydmy

Znalazłam wczoraj w internecie serię zdjęć oznaczonych wielomówiącym tytułem Travel Expectations vs Reality. Od razu przypomniała mi się nasza zeszłoroczna wycieczka rowerowa na ruchome wydmy do Łeby.

Spodziewamy się tego....


...dostajemy to :(







Ruchome wydmy niedaleko Łeby zrobiły na mnie niesamowite wrażenie w 1997 roku, kiedy w lipcowy poranek zobaczyłam je po raz pierwszy po całonocnej podróży pociągiem w drodze z koncertu U2 w W-wie. Jednak nie pamiętałam z tamtego okresu tłumu turystów. Tylko morze piasku, upał, świetne towarzystwo i piękne wspomnienia. Być może też było tłoczno ale wtedy nie zwracałam na to uwagi. 

Tym razem tłum dał się nam we znaki już w drodze na wydmy: samochód zaparkowaliśmy przed miejscowością Rąbka i dalej jechaliśmy rowerami. Momentami ciężko było manewrować pośród dużej ilości turystów idących całą szerokością ścieżki. Nerwowo bywa też ze względu na krążące w tę i z powrotem meleksy. Niektóre ze zbyt dużą prędkością jak na skromne warunki "szosy" ;(  Być może należałoby po prostu wyznaczyć dla rowerów i meleksów oddzielną nitkę, aby pojazdy nie przeszkadzały pieszym i vice versa. Ale to pieśń przyszłości.

Warto wiedzieć, że wyjątkowo przyda się tu Karta Dużej Rodziny. Nie tylko upoważnia do darmowego wejścia na teren parku narodowego, jakim są wydmy, ale - co ważniejsze - można bezpośrednio z kartami podejść do strażniczki stojącej przy wejściu na teren parku i w ten sposób uniknąć czekania w dłuuugiej kolejce do kasy bo bilety wstępu. 

Myślę, że warto ruchome wydmy w Łebie odwiedzić rodzinnie, bo zjeżdżanie z wydm i turlanie się w piasku to niesamowita frajda dla dzieciaków. A mogą to robić w wyznaczonych miejscach tej wielkiej piaskownicy bez limitu. Na tłum ludzi można przymknąć oko lub wybrać się poza sezonem. A jeśli komuś jednak zbytnio by to przeszkadzało, można wybrać się na inną (ładniejszą, moim zdaniem), mniej popularną ruchomą wydmę w okolicy, której nazwy nie zdradzę ale którą łatwo odszukacie na mapie, jeśli choć trochę się postaracie ;) Choć na tej drugiej wydmie ścieżki są ściśle wyznaczone i turlanie się po wydmach jest zabronione. Widoki jak z innej planety, za to nuda i mozolna wędrówka w upale i piasku dla dzieci. Wybór należy do Państwa, a na razie trochę zdjęć z naszej wycieczki pewnego zachmurzonego dnia lipca na wydmy niedaleko Łeby.




















A prawie 20 lat temu (jaki ten czas bezlitosny!!) moja Łebska ekipa prezentowała się tak. Prehistoria, normalnie. A mnie wydaje się, że tyle lat to ja miałam zaledwie wczoraj :)




czwartek, 3 marca 2016

Malbork


Podobno to największy zamek w Europie. 

Podobno zbudowany z czterech i pół miliona cegieł.

W książce .PL [Przewodniku po Polsce dla Dzieci], naszej - od lat - ulubionej książce podróżniczej dla dzieciaków, autor wylicza, że ustawione rządkiem obok siebie cegły potrzebne do budowy zamku sięgnęłyby od Bałtyku do Tatr. To sporo gliny. I sporo historii do opowiedzenia. 

Do Malborka wybraliśmy się w trakcie lipcowych wakacji w Kątach Rybackich, bo stamtąd przecież to zaledwie kawałek drogi. Zresztą okazało się, że po kilku dniach musieliśmy wracać z Kątów do Malborka ponownie, choć aż tak blisko to jednak nie jest... Ale po kolei.

Zamek zwiedza się kilka godzin z przewodnikiem i wydawać by się mogło, że za długa to mordęga będzie dla dzieci i że rozniosą te cztery i pół miliona cegieł w pył po trzydziestu minutach. A jednak nie. Jednak zamek stoi, przewodnicy wciąż akceptują dzieci jako zwiedzających a godziny mijają niepostrzeżenie. Chodzenia jest dużo, ciekawostek wiele, przestrzenie dostatecznie szerokie aby dzieciaki pobiegały od czasu do czasu, warto się wybrać jeśli ktoś jeszcze nie zawitał tam z dziećmi.   

Po wyjściu z zamku w stronę parkingu przejść trzeba - naturalnie - wśród straganów z pamiątkami, prostszej drogi nie ma. Na straganach młodzi wypatrzyli łuki, zakupiliśmy odpowiednią ilość sprzętu, strzał oraz kołczanów, po czym wróciliśmy do Kątów Rybackich. Nie minęły jednak dwa dni jak jeden z łuków pękł pod ciężką ręką Łucznika Dużego. Poszukiwania sprzętu podobno-identycznego w okolicach nadmorskich spełzły na niczym, skutkując natychmiastowym stanem depresyjnym Bezłucznikowca, albowiem pozostała grupa Łuczników Cokolwiek Mniejszych, sztuk trzy, bawiła się wyśmienicie swoimi kawałkami drewna na pobliskiej łące. 

Rodzice o przydomku Wspaniałomyślni pojechali więc ponownie na Malborskie stragany, by łuk zastępczy zakupić. Dmuchając na zimne zakupili nawet dwa łuki, co by się sytuacja nie powtórzyła z kolejnym dzieckiem Załamanym Na Okoliczność Zepsutego Łuku. A jednak jak to w życiu rodzinnym często bywa: nowy łuk nie cieszył już tak bardzo, pojawili się koledzy, nowe tematy i zajęcia, a strzały i kołczany poszły w odstawkę wraz z łukiem nowym, trzema łukami starymi oraz jednym zapasowym, także kiedy ostatnio zaglądałam do garażu podliczyłam, że mam na stanie trochę tego made in china tworzywa giętego i w razie osiedlowych zawodów łuczniczych mogę obsłużyć z pół tuzina sąsiadów.

Także tego... Malbork polecamy i polecamy też drogę okrężną na parking dla rodzin z dziećmi ;)

 























Szczęśliwi Łucznicy - dzień pierwszy :)




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...