wtorek, 22 września 2015

Tarnica, Bieszczady


Lubię kończyć wakacje... wakacjami. Na ostatni tydzień sierpnia pojechaliśmy w Bieszczady, tak jak dwa i trzy lata temu. Odpoczęliśmy cudownie: trzy razy wyszliśmy w góry, trzy razy żeglowaliśmy po Solinie, młodzież jak zwykle zawiązała wielkie przyjaźnie z dziećmi z innych domków a w czasie wolnym grali w piłkę i próbowali sił w parku linowym. Cisza, spokój, rodzina, góry i żagle. Czego chcieć więcej?

Kiedy trojaczki miały zaledwie trzy i pół roku weszły o własnych siłach na Małą Rawkę i Wetlinę. Trzy lata później idąc tym samym szlakiem na Rawki nie mogliśmy uwierzyć, że te małe brzdące dały wtedy radę. To wcale nie jest łatwe podejście (żółtym szlakiem z Przełęczy Wyżniańskiej). Ale o Wielkiej i Małej Rawce jeszcze będę pisać, natomiast dziś o Tarnicy, najwyższym szczycie polskich Bieszczad.

Plany były bardzo ambitne. Chcieliśmy jednego dnia przejść niebieskim szlakiem z Wołosatego przez Przełęcz Siodło, żółtym odbić na Tarnicę, potem czerwonym wejść na Halicz i zejść przez Rozsypaniec spowrotem do Wołosatego. Dla dorosłej osoby to około 7 godzin marszu, z dziećmi planowaliśmy 10.

Ale pierwszy dzień podejścia na Rawkach rozwiał nasze nadzieje na wielogodzinną wspinaczkę. I nie o dzieci tu chodziło ale o staruszków, którzy totalnie wyszli z formy i mieli problemy z podejściem. Kozice górskie (czytaj: nasze dzieci) gnały do przodu a my wykręcaliśmy koszulki z potu :( Nie było sensu rzucać się na głęboką wodę, postanowiliśmy po prostu zaliczyć Tarnicę w tym roku a w przyszłym wrócić w lepszej formie i zrobić całą pętlę. Siłownia czeka. 

Na Tarnicę wchodziliśmy niebieskim szlakiem z Wołosatego. Do Wołosatego dojechaliśmy autem w mglisty dzień. Zapowiadała się wędrówka w mleku i prawie przez całe podchodzenie taka była. Na szczycie na szczęście okazało się, że chmury zostawiliśmy w dole a przy schodzeniu z Tarnicy Szerokim Wierchem do Ustrzyk Górnych prawie całkiem się już przejaśniło. Z Szerokiego roztaczają się piękne widoki na Bieszczady. Zeszliśmy nim pod wieczór do Ustrzyk, skąd złapaliśmy busa i podjechaliśmy nim do Wołosatego, gdzie zaparkowany był nasz samochód. Oba szlaki z Wołosatego i z Ustrzyk na Tarnicę nadają się dla dzieci, z tym że ten z Wołosatego jest krótszy i chyba w tę stronę lepiej się podchodzi bo bardziej równomiernie; z Ustrzyk jest długo płasko a potem długo stromo (idąc pod górę).




















środa, 2 września 2015

First day(s) at school





Klasa I i klasa IV.

Mam wrażenie, że niewiele czasu minęło od mojego powrotu z porodówki z kilkoma zawiniątkami na rękach, a Oni już się do szkoły wybierają. Z uśmiechem na ustach w dodatku.

Ekscytacji nie ma końca - szkoła wyczekana, wyśniona i wspaniała. Oby ten sen trwał jak najdłużej!







Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...