sobota, 22 listopada 2014

Fotografie z podwórka

Którejś z niedawnych niedziel stanęliśmy rodzinnie przed obiektywem. I choć zdjęcia są tylko zdjęciami, wyobrażam sobie czasami, jak kiedyś moje prawnuki z melancholią spojrzą na rodzinne zdjęcia minionych pokoleń i doszukają się w uchwyconym kadrze podobieństwa do dziadka Jakuba czy babci Karoliny. Albo zamyślą nad jakimś szczegółem ze zdjęcia. Nieujarzmioną fryzurą dziadka Filipa, na przykład ;) 

A te nasze dzieci jakieś takie dorosłe na zdjęciach mi wyszły.
Przemijający czas cały czas (sic!) chodzi mi po głowie...







poniedziałek, 17 listopada 2014

Berlin


Berlin doceniłam, jak już z niego prawie wyjechałam.

Będąc na miejscu, w stolicy Niemiec, wydał mi się Berlin całkiem zwyczajny. Znajomy. Ot, kolejne wielkie miasto Zachodu z dużą ilością ludzi, muzeów i śmieci. Miasto w wiecznej przebudowie, gdzie żurawie na stałe wkomponowały się w pejzaż miasta, a wschodnia część metropolii poraża szaro-burą, znajomą bryłą. Taki Berlin pamiętałam z końca lat dziewięćdziesiątych, taki jest nadal.

Właściwie takim go widziałam przez trzy dni listopadowego zwiedzania po sznurku, jak internetowy przewodnik zapodał. Aż wreszcie wracając z wizyty w ZOO, przeszliśmy mniej turystycznymi traktami do naszego hotelu położonego w West Berlin i odkryliśmy miasto mieszkańców. Dzieci wracały ze szkół i przedszkoli, berlińczycy z pracy, pełen ludzi sklepik, plac zabaw, parkujące samochody. Ten Berlin mi się spodobał. Ładnie utrzymane kamienice, logicznie zagospodarowana przestrzeń dla dzieci (w samym centrum placu zabaw nie znaleźliśmy żadnego, a terenów zielonych przecież tam nie brakuje), kawiarenka, ławeczka, drzewa, zieleń. Bez reklam i plakatów. Bez smogu. Zatrzymaliśmy się tam na dłużej a ostatniego dnia rano znów wróciliśmy na "nasz" plac zabaw :)  

Oprócz obowiązkowych punktów na mapie turystycznego Berlina, załapaliśmy się też podczas naszego pobytu, na obchody dwudziestej piątej rocznicy obalenia muru berlińskiego. Były tysiące balonów puszczonych do nieba na trasie starego muru, był ogrom ludzi i "zatkane" metro, butelki brzęczące pod nogami przemieszczających się bezwolnie mas ludzi. Trochę podniośle, trochę strasznie, nie zostaliśmy tego dnia długo na mieście. 

Co jeszcze się nam w Berlinie podobało? Kuba, obecnie na etapie wyścigów samochodowych Forza Horizon zaliczył Berlin do ulubionych destynacji - w ciągu krótkiego pobytu naliczył na berlińskich ulicach kilkadziesiąt Porsche, Lamborghini, Ferrari, Maserati, Bugatti i co tam jeszcze jeździ głośno a nisko asfaltu. Odwiedziliśmy, a jakże, kilka salonów samochodowych ale... Młody na żaden konkretny model jeszcze się nie zdecydował ;) Porsche nie zając... 


 


 












 



piątek, 7 listopada 2014

Wrześniowe wagary w Chorwacji


I co ja mogę o Chorwacji napisać, czego by większość Państwa nie wiedziała? Wszyscy - zdaje się - już tam byli i zdanie sobie wyrobili. Sporej grupie krajan Chorwacja się podoba. Nie za daleko, nie za blisko, dobre wino, ciepłe morze, swojsko, a do tego ładnie i nieprzesadnie drogo.

A juści nam też w wakacyjnej Chorwacji dobrze było! Nawet w późnym wrześniu. Nawet w ciasnym domku. Nawet z przelotnym deszczem i kamienistą plażą Istrii :)  Kiedy nie padało, pogoda pozwalała na kąpiele w basenie. Popłynęliśmy też w całodniowy rejs po Adriatyku i rzeczywiście - najpiękniej wybrzeże prezentuje się z wody. Ładne zatoczki, czerwone skały, odmienna architektura - okazji do fotografowania nie brakowało. 

Zwiedziliśmy w tydzień kilka uroczych miast i miasteczek Chorwacji, Słowenii i Włoch (Rijekę, wyspę KrK, Poreč, Rovinj, Vrsar, Pulę, Koper, Triest i Izolę). A na koniec wakacji wybraliśmy się do Wenecji. Piękna!

Wakacyjny, krótki wypad więc tylko pobieżnie liznęliśmy nowego kraju, ograniczając się do wakacyjnych destynacji. Ale i tak ludzie tam, na miejscu, z którymi dane było się nam spotkać zachwycili łagodnością i przyjaznością.To były fajne wrześniowe wakacje.










 








































Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...