sobota, 15 lutego 2014

Na nartach w Białce Tatrzańskiej










































Jest też i filmik:





Białka nie rozczarowała. Nadal blisko, nadal fajnie, kameralnie, trzeci rok z rzędu w tym samym miejscu nadal smacznie, a do tego podane pod sam nos każdego dnia :) I starsza pani w Białczańskiej bibliotece już mnie nawet ropoznaje - pierwszego dnia pobytu wypożyczam, ostatniego oddaję stosik książek. Taka moja mała, coroczna radość; myślę, że niewielu turystów do Niej zagląda.  

Nam polska Białka i jej podnóże Tatr wystarczają. Dzieciaki są wciąż małe, jeżdżą góra cztery godziny dziennie, krótkie i łatwe stoki w Białce nadają się do tego w sam raz.

Nadal brakuje nam trzeciej pary rąk do trzeciego trojaczka kiedy jeździmy bez instruktorów. Maluchy jeżdżą już pewnie, problemem jest jednak wybranie się na większą górę, na którą trzeba wjechać wyciągiem. Czy to orczykowym, czy krzesełkowym. Zawsze pozostaje pytanie: co jak się jedno wywali - zostaje z nim jeden rodzic, reszta jedzie dalej. Co jak się drugie za chwile wywali - zostaje drugi rodzic. No i pozostaje jeszcze dwójka - kto jedzie na sama górę z trzecim trojakiem i Kubą? Tak dosłownie logistyczno-fizycznie ilość małych dzieci w przeliczeniu na rodzica staje się trochę problemem jeśli chodzi o bezpieczeństwo jazdy na nartach.
 
Na razie przeważnie jeździmy więc na krótkim wyciągu, na którym jesteśmy w stanie ogarnąć wzrokowo i górę i dół, i na którym co chwilę śmigają znajomi fantastyczni instruktorzy i w razie upadku pomogą delikwentowi się podnieść. Jeśli chodzi o samą jazdę, dzieciaki słuchają się świetnie i nie tną na krechę z górki, tylko jeżdżą za/przed nami łukiem płożnym. A kiedy trojaczki mają wykupione dwugodzinne lekcje ze swoimi ukochanymi instruktorami, my idziemy z Kubą na dłuższy i ciekawszy stok obok.

W tym roku dodatkowo udało się nam wyrwać na narty z mężem w kilka wieczorów naszych tygodniowych ferii. Dziećmi w pensjonacie zajęła się pani Gosia a my szusowaliśmy po oświetlonej, niezbyt zatłoczonej Białczańskiej Kotelnicy. Miesiąc styczniowego, codziennego chodzenia na siłownię bardzo mi się przydał w te wieczory :)

W marcu planujemy narciarską powtórkę. Z przyjaciółmi. Zbyt fajnie tam jest, żeby nie wrócić. Poza tym, Gabrysia jest po uszy zakochana w swoim instruktorze, panu Rysiu. Dzisiaj rano zbiegła z góry zaaferowana z narysowaną poprzedniego wieczoru walentynką i zapytała, czy aby na pewno pan Ryś wie jak trafić do naszego domu w Krakowie. No cóż, pan Ryś dzisiaj nie wiedział, nie sądzę, żeby specjalnie się wybierał, pozostaje nam więc dowieźć walentynkę osobiście :))



27 komentarzy:

  1. Ale piękne zdjęcia :) chyba z 10 razy je obejrzałam zanim przeczytałam notke :) Osobiście też kocham Białke w minioną niedzielę szalelismy z przyjaciółmi na termach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlsnie czytalam u Ciebie, ze sie rozminelismy w Białce. Super zdjęcia i piekne dziewczyny.

      Usuń
  2. Ja nie polubiłam jakoś Białki... ale nie byłam zimą. Wasze zdjęcia piękne :) Nasza córka ( 3,5) jeszcze trochę mała na narty, chyba spróbujemy dopiero za rok.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nigdy nie byłam tam poza zimą, może rzewyście urok gaśnie. Powodzenia za rok, myślę, że 4,5 to dobry czas żeby spróbować.

      Usuń
  3. Piękne zdjęcia!Mogę spytać który pensjonat Państwo polecacie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Aniu, proszę wysłać maila na popiatej@gmail.com. Wyślę nazwę ośrodka, który z całym sercem mogę polecić. Na blogu publicznym wolę jednak nie podawać dokładnego adresu naszego pobytu kiedy jesteśmy w Białce :) Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Nie będę się dziś jakoś specjalnie rozpisywać, ale wypada pozostawić choć parę słów. To fenomenalne patrzeć, czytać, jak dajecie radę. Ja tego nie lubię, ja to uwielbiam po prostu! :)
    Serdecznie pozdrawiam!
    PS. Muszę się pochwalić, że Lena w tym roku pierwszy raz stanęła na dwóch deskach! Po kilku dłuższych i krótszych przerwach pod koniec dnia umiała hamować i już nawet zaczynała skręcać! Orczyk z najgorszego wroga, którym był na początku, zmienił się w dobrego kumpla :) Udało nam się wyrwać tylko na jeden dzień, niestety, ale może jeszcze choć raz damy radę w tym roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, super. Widziałam i czytałam. Gratulujemy Lence pierwszych sukcesów.

      Usuń
  5. Cudowne zdjęcia!

    Mąż za młodu :D jeździł na nartach, ja nie miałam okazji, ale i jakoś specjalnie nie ciągnęło mnie w tym kierunku.
    Jednak fajnie jak dzieci mogą spróbować takiego sportu za malucha. A nóż się spodoba... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja późno zaczęłam i przez wiele lat po prostu się bałam, nie było to frajdą. Polubiłam narty tak naprawdę dopiero w zeszłym roku, kiedy dzieciaki zaczęły jeździć.

      Usuń
  6. Wszystko mi się podoba, Pan instruktor również...;)

    OdpowiedzUsuń
  7. super, zatęskniłam, a tegoroczne wakacje odpuśclismy bo brak śniegu nas przeraził :-) i spędzamy ferie pierwszy az miastowo :-) Pozdr aa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten brak śniegu przestraszył nie tylko Was. Na Podhalu narzekają, że co namniej połowa gości z tym roku nie dojechała i rzeczywiście pensjonat pustawy, na stoku mniej ludzi. Śnieg na trasach narciasrkich jest, tylko dokoła szaro buro.

      Usuń
  8. wspaniale zdjęcia a za te zdolności logistyczne to ja Was po prostu podziwiam. Zgadzam się, że w naszej okolicy Białka na wypady z dziećmi jest absolutnie najlepsza i tych wieczorów tylko we dwoje to zazdroszczę Wam okrutnie :) naszemu styczniowemu wypadowi towarzyszyły dzikie tłumy i kolejki do bramek, ale i tak marzy mi się powtórka z rozrywki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bliziutko mamy z Krakowa, myślę że wybierzecie się raz jeszcze jak w górach popada :)

      Usuń
  9. Zdjecia super! My tez planujemy wypad na narty w tym roku i takze z trojka dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudownie ach szkoda że my mamy tak daleko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Wielkopolski bliżej do Zieleńca. Tam też fajnie, ja w Zieleńcu stawiałam pierwsze kroki na nartach będąc już studentką.

      Usuń
  11. A ja żałuję, że nie mam kasy na takie cuda. Moje dzieci niestety nie znają nart bo nas na nie nie stać. Nie zawsze wychowywanie większej gromadki jest tak piękne jak na tych zdjęciach. Po cichu zazdroszczę wyjazdów i żałuję, że moim dzieciom nie jestem w stanie zapewnić takiego poznawania świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaję sobie sprawę, że nasze dzieci są wielkimi szczęściarzami. I my także. Pozdrawiam bardzo serdecznie.

      Usuń
  12. Dziewczynka w niebieskim kasku to miała farta :) NIe tylko Gabi chciałaby mnieć takiego instruktora :)
    a swoją drogą nam też brakuje czasem 3 pary rąk, z tym, że przy próbach spacerów rowerowych, kiedy to jedno z przodu goni coś, drugie ogląda kwatki, albo biedronki wisząc na rowerze a trzeciemu uwiera akurat siodełko w tyłke i oprotestowuje wogóle dalszą jazdę.... KIKA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma porównania z bliźniakami, jak to się czasami słyszy. Trojaczki to nie "jedno więcej", to przepaść bo dwiema rękami z dwójką dzieci da się wszystko, trzecia ręka nam nigdy nie wyrośnie i to ta trzecia sztuka robi tak dużą różnicę. Jest milion takich sytuacji, w których jest niezbędna, wiemy o tym Ty i ja, prawda?
      A co do instruktora, to O TAK. Nie tylko Gaba lubi tam jeździć :)

      Usuń
  13. Niedługo znowu zacznie się sezon narciarki, chyba warto pojechać sobie raz do roku w zimie w góry, a nie spędzać wolny czas w mieście. Swoją drogą, tu na dole mamy tak rzadko śnieg, że można go zobaczyć tylko w górach ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...