środa, 29 sierpnia 2012

Drużyna wakacyjna


Nasza mała drużyna wakacyjna mogłaby spokojnie robić za grupę kolonijną. Dwie Opiekunki - Matki i siódemka [w porywach do ośmiu] dzieci, hałda kanapek, butelek wody i zapasowych ubrań w plecaku, hurtowe zakupy, zbiórki, system nagradzania plusami i minusami, plany zajęć na każy dzień żeby kolonistów jakoś w ryzach utrzymać, zero komputerów, prawie zero bajek, drzewko sypiące słodyczami w wykonaniu dziadka, wieczorem ogniska, śpiew, kiełbaski i dzieci buszujące w ogrodzie... Taaakie wakacje!

Poniżej na fotach w dniu podchodów i wycieczki nad jezioro niedaleko Kościerzyny na Kaszubach. Rano po śniadaniu zostawiłam swoją gromadę pod czujnym okiem Ivo, wsiadłam na rower i szybko wykonałam trasę podchodów - dziesięć kartek z łatwymi zadaniami w postaci rysunków uwzględniających najmłodszych (np. zrób dziesięć przysiadów, zbierz pięć szyszek, zerwij cztery różne rodzaje traw), strzałki, zakręty, koperty a na końcu nagroda - żelki schowane pod kamieniem :)

Wróciłam i wyruszyliśmy. Dzieciaki bawiły się cudownie. Chodziliśmy parami wiekowymi, od najmłodszych do najstarszych, włóczyliśmy się po leśnych bezdrożach, z pieśnią na ustach, wypatrując wskazówek na ziemi. Po każdej znalezionej kopercie następowała roszada, w ten sposób każda para miała okazję prowadzić. Żelków naturalnie okazało się za mało na wygłodniałe dzieci ale już niedługo cała ferajna zasiadła na pomoście, na którym zrobiliśmy sobie kanapkowy piknik.

Nie, nie zawsze było z pieśnią na ustach. Często było krzykliwie i głośno, był płacz i marudzenie razy osiem. Ale wspomnienia magicznych wakacji pozostaną w dzieciach na zawsze. Wiem, bo nie tak dawno sama byłam tego wzrostu i pozostały we mnie obrazy biwaków i obozów harcerskich, organizowanych co wakacje przez Mamę - komendanta hufca. Zaraziła mnie miłością do wędrówek, biwakowego życia, gitary, śpiewu przy ognisku, pieczonych ziemniaków... Sama byłam później przyboczną i wziętą harcerką :)

A dla mnie? No cóż - przegadane wieczory i noce z Ivo - miodzio!

No i mamy już parę wspaniałych, przyszywanych dziadków w Gdańsku. Jaka córka - tacy rodzice, można powiedzieć :)  


piątek, 3 sierpnia 2012

Bieszczady. Mała Rawka i Wielka Rawka.



Kiedy stanęłam z Kubą (6,5 lat) na szczycie Wielkiej Rawki, oniemiałam z wrażenia. Długo nie mogłam przestać kręcić się dokoła własnej osi. Widok zapierał dech w piersiach!

Gdzie nie spojrzeć magiczne, przepiękne góry i połoniny. Dziko. Zielono. Czas zatrzymał się w miejscu. Przyroda, garstka wędrowców, chmury, słońce, cudnie malujące się góry i my.

Mogłabym tam stać godzinami i nie znużyłby mnie pierwotny widok roztaczający się dokoła. Niestety czas było wracać na Małą Rawkę, na której zostawiliśmy tatę z wymęczonymi trojaczkami (lat 3,5).

Dzieciaki weszły na Małą Rawkę o własnych siłach, ciężko było nam iść przez większość czasu bo szlak stromy i kamienisty ale po kilku godzinach wspinaczki daliśmy radę. Na Rawce wypompowany Filip stwierdził, że chce się .... przespać, rołożyłam więc maluchy na bluzach pod niedużym drzewkiem, tata ulokował się obok a Kuba i ja wyruszyliśmy jeszcze na Wielką Rawkę. Z Małej to już rzut beretem.

Było warto. 

Jeszcze stąd nie wyjechaliśmy a już planujemy powrót w Bieszczady na jesieni. Zauroczyły mnie te góry. Od Cisnej w dół cypla Bieszczadzkiego jest spokój, jest pusto, dziko i zielono. Zaplecze turystyczne marne ale dzięki temu nie ma tłumu turystów, straganów, tandety i wakacyjnego jarmarku. Można za to spotkać wędrujące poboczem grupy młodych ludzi w trekach z plecakami i karimatami, łapiących stopa kiedy nagle zaczyna padać deszcz, są surowe schroniska bez prądu i bieżącej wody, pola namiotowe, zapomniane wsie i maleńkie sklepiki, w których skupia się życie towarzyskie.  

Nie myślałam, że taki świat jeszcze istnieje. Wspomnienia z czasów licealnych i studenckich wróciły, widzę siebie gdzieś w namiocie pod schroniskiem i na szlaku, tyle że prawie dwadzieścia lat minęło i teraz czas nauczyć moje dzieci miłości do gór. Chyba idzie nam nieźle, choć wygody młodzież ma z całkiem innej półki...


Cdn. kiedy wrócę do Krakowa. Połączenie, jak przystało na miejsce, jest fatalne i zdjęcia ładują się godzinami :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...