Wczoraj zrobiliśmy Mu pogrzeb, dzieciaki narysowały laurki, zebraliśmy kwiaty z naszego ogrodu i położyliśmy na grobie. A ja co spojrzę na Jego zdjęcie, ryczę jak bóbr. Kochane psisko, nic i nikt Go nie zastąpi. Przeżył z nami tak wiele a i tak mam wrażenie, że odszedł przedwcześnie. Dokładnie dziewięć miesięcy po tym, jak pojawił się w naszym domu Baton, urodził się ... Kubuś. To było trochę tak, jak z adopcja dziecka u par, które bezskutecznie próbują zajść w ciążę a kiedy po adopcji sobie odpuszczą, często okazuje się, że kobieta jest w ciąży...
U nas było podobnie. Dzięki słoneczności, jaką wniósł w nasze życie Baton wczesną wiosną 2005 roku, wyszłam z czarnej dziury, w jaką wpadłam na blisko rok po poronieniu pierwszej ciąży, traumie związanej ze stratą dziecka i niskiej samoocenie stąd wynikającej. Właściwie to kochane psisko powinniśmy byli nazwać "Bocian", nie "Baton" :)
We're going to miss you, Buddy!
(2004-2014)