wtorek, 30 września 2014

Baton

Jadąc na wakacje parę dni temu pomyślałam, że po powrocie muszę Mu zrobić więcej zdjęć a nie ciągle tylko te koty... Nie zdążyłam. Baton odszedł we śnie, spokojnie i bezproblemowo. Jak to zwykle On. Mój mądry, kochany przyjaciel. 

Wczoraj zrobiliśmy Mu pogrzeb, dzieciaki narysowały laurki, zebraliśmy kwiaty z naszego ogrodu i położyliśmy na grobie. A ja co spojrzę na Jego zdjęcie, ryczę jak bóbr. Kochane psisko, nic i nikt Go nie zastąpi. Przeżył z nami tak wiele a i tak mam wrażenie, że odszedł przedwcześnie. Dokładnie dziewięć miesięcy po tym, jak pojawił się w naszym domu Baton, urodził się ... Kubuś. To było trochę tak, jak z adopcja dziecka u par, które bezskutecznie próbują zajść w ciążę a kiedy po adopcji sobie odpuszczą, często okazuje się, że kobieta jest w ciąży...

U nas było podobnie. Dzięki słoneczności, jaką wniósł w nasze życie Baton wczesną wiosną 2005 roku, wyszłam z czarnej dziury, w jaką wpadłam na blisko rok po poronieniu pierwszej ciąży, traumie związanej ze stratą dziecka i niskiej samoocenie stąd wynikającej. Właściwie to kochane psisko powinniśmy byli nazwać "Bocian", nie "Baton" :)  

We're going to miss you, Buddy!
(2004-2014)























piątek, 19 września 2014

Biebrzański Park Narodowy


Dzień był pochmurny, co chwila z nieba siąpił kapuśniaczek, w Biebrzańskim Parku Narodowym byliśmy więc sami. Pod koniec spotkaliśmy tylko parę zwiedzających, zaraz na dzikami. Zagrodą z dzikami, oczywiście :)  Do przejścia mieliśmy kilka kilometrów i z perspektywy widzę, że lepiej byłoby wybrać się tam na rowerach, w pogodniejszy dzień. Ścieżki są przejezdne, na niektórych jednak wystają sporych rozmiarów korzenie drzew, te nadają się raczej dla wędrówek pieszych.

Miejsce pod koniec sierpnia atrakcyjne ze względu na przyrodę i naturalność terenu, ale ciekawiej tam zapewne wiosną ze względu na ptaki. O tej porze mało który jeszcze w parku pozostał.

Dzieciaki nie narzekały na wędrówkę ale był to też dzień bez fajerwerków. Ot, taki żeby w domu nie siedzieć jak pogoda nie sprzyja. Przeszliśmy, wróciliśmy, odznakę parku nabyliśmy :) 





środa, 17 września 2014

Wigierski Park Narodowy






Do Biebrzańskiego nie wzięliśmy rowerów [błąd] ale do Wigierskiego już tak [poniekąd też błąd].

Droga do Wigierskiego Parku Narodowego w okolice Suwałk nie należała do przyjemnych. Ciężarówka pędzi tam za ciężarówką, wystani na granicach kierowcy spieszą do celu, a turyści na wakacjach zdają się niepotrzebnie zawadzać na drodze. Na szczęście co krok widać budowę nowych dróg i obwodnic, za rok, dwa powinno się tamtędy o wiele spokojniej jeździć. Oby.

Zaparkowaliśmy tuż za Suwałkami w miejscowości Krzywe (parking z oznakowanym wejściem do parku przy trasie 653) i wyruszyliśmy na wyprawę czerwonym szlakiem. Szybko się pogubiliśmy i robiąc małe kółko wjechaliśmy na żółty, potem wróciliśmy na czerwony i zajechaliśmy nim aż do Starego Folwarku nad Jezioro Wigry. 

Zwiedziliśmy nawet nie jedną trzecią parku a i tak przejażdżka zajęła nam kilka ładnych godzin. Park jest olbrzymi, składają się na niego większe i mniejsze osady, wsie, jeziora, piękne lasy i pola uprawne. Największym zaskoczeniem była różnica terenu. Wzniesienia niby niewielkie ale w rowerkach bez przerzutek nie do pokonania w piachu lub/i błocie. Trojaczki dużo prowadziły rowery, my z nimi też, na koniec wyprawy dzieci były wymęczone i brudne; wycieczka nie należała do łatwych ze względu na ukształtowanie terenu i błoto zalegające gdzieniegdzie na ścieżkach w terenie zalesionym. Za to widoki cieszyły ogromnie. Dla dorosłych rowerzystów piękne miejsce, dla dzieci też jeśli zaopatrzyć je w rowery z przerzutkami (z których umieją korzystać) lub wybrać się na małą wycieczkę pieszą. Można też dojechać w wiele widokowych miejsc w parku samochodem.





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...