piątek, 12 lipca 2013

Wakacje z dziećmi




Tata wyjechał i pogoda nad morzem się spsuła. Przerzuciliśmy się więc z rowerów na samochód i zwiedzamy.

Ogrody Hortulus w Dobrzycy dzieci przemierzyły z prędkością światła, bo dla dzieci naturalnie mało tam atrakcji, nad rabatkami oraz malowniczymi zakątkami raczej nie będą się pochylać w tym wieku. Ale wytrzymały, pobiegały, nie zmokły. Skansen Wypieku Chleba w Ustroniu Morskim nie zachwycił, wycieczka do Mielna też nie bardzo, ot nadmorskie miasteczko jakich wiele, przepełnione ludźmi i handlem. Skończyliśmy na znajomych kulkach w Kołobrzegu.

 Za to spontaniczna podróż PKS-em, jeszcze za ładnej pogody sprzed trzech dni, na pewno zapadnie dzieciakom w pamięć. Tego dnia zaplanowałam małą wycieczkę brzegiem morza, wyjątkowo bez rowerów, za to pieszo i z planowanymi przystankami na odpoczynek i zabawę nad wodą.

Wyruszyłam z dziećmi z Kołobrzegu po obiedzie o 14:00. Po blisko czterech godzinach okazało się, że przeszliśmy spory kawałek bo znaleźliśmy się w ... Dźwirzynie, pokonując 12 kilometrów plażą! Dla zdrowego dorosłego niewielki to wyczyn, za to dla cztero i pół latka i owszem. Nawet siedmio i pół latek pod koniec wymiękał.

Po drodze mieliśmy kilka przystanków, dzieciaki taplały się w wodzie, bawiły, odpoczywały, nie maszerowaliśmy cały czas. Spotkała nas też przygoda: w pewnym momencie między Grzybowem a Dźwirzynem nieoczekiwanie zaczęła się plaża nudystów. Trochę pytań się posypało w sprawie gołych pań i panów, padła też propozycja od jednej z moich córek abyśmy i my się rozebrali, na szczęście po kilkuset metrach plaża golasów się skończyła, a nasze, skąpe skądinąd, ubrania nadal przykrywały to, co przykrywać w zamiarze miały.


Już w połowie drogi zdałam sobie sprawę, że jeśli nie zawrócimy teraz, o drodze powrotnej brzegiem morza nie ma mowy. Po pierwsze zabrakło by sił, po drugie - czasu przed zmierzchem. Wymyśliłam, że wrócimy do Kołobrzegu autobusem i to dodało dzieciom skrzydeł. Trojaczki, co tu kryć, nigdy jeszcze prawdziwym polskim PKSem nie jechały.

Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy - po dotarciu do Dźwirzyna odczekaliśmy chwilę na przystanku, po czym wsiedliśmy do autobusu PKS Trzebiatów-Kołobrzeg. Zmęczeni ale rozchichotani od trzęsawki w starym autobusie dojechaliśmy na kołobrzeski Dworzec Główny, skąd za 15 złociszy wzięliśmy taksówkę do naszego pensjonatu.

O 19 byliśmy na miejscu, w sam raz na Pingwiny z Madagaskaru - dzień dzieciaki zaliczyły więc do udanych :)

Myliłby się jednak ten, kto by pomyślał, że po takiej wyprawie dzieciaki padną. Po Pingwinach Karolinka zapragnęła odszukać na plaży zagubiony podczas spaceru kapelusik, podjechaliśmy więc znowu na plażę w miejsce gdzie panna podejrzewała, że go zawieruszyła, przeszliśmy trochę nic nie znajdując a w drodze powrotnej państwo zażyczyli sobie gofrów.

Do domu wróciliśmy późno :)


Wczoraj natomiast wybraliśmy się na rowery i jakoś tak dobrze się nam z Kubusiem jechało, że dojechaliśmy aż za Rogowo robiąc w sumie 34 kilometry, przy czym do mojego roweru doczepiona była trójka dzieci. Myślę, że to już ostatni rok kiedy ciągnę całą trójkę (jedno w siodełku a dwójkę w przyczepie), trojaki urosły ostatnio sporo, zrobiły się dużo cięższe i ciągnięcie za sobą 71 kilo ciałka nie jest już takie łatwe...

Na szczęście wysiłek fizyczny rekompensują mi miny i komentarze mijanych osób. Jak się ktoś zorientuje ile osób za mną siedzi, lecą ochy i achy jaka fajna wycieczka, ale pani to się napedałuje, ojej, zobacz raz, dwa i trzecie jeszcze siedzi! A mnie skrzydła rosną i już nieważne, że wyglądam jak wieloryb na tym rowerze, czerwona z wysiłku i jak kwoka z kurczętami.

Kubuś dotrzymuje mi kroku i widzę, że rower lubi. W tygodniu kiedy był z nami tata, często jeździliśmy wcześnie rano lub późno wieczorem we dwoje na kilkudziesięcio- lub kilkunastokilometrowe wycieczki we dwoje, podczas gdy tata z trojakami jeszcze/już spał. Kuba to mój kompan w spontanicznych wyprawach i wspaniały przyjaciel. Jest chętny każdemu wyzwaniu i uwielbiam w Nim ten typ podróżnika. Dla porównania, Jego brat Filip ma całkiem inny temperament - dom, mama, tata, łóżko i znajome kąty to Jego królestwo.

Kuba jest też niezastąpiony przy obsłudze trojaczków. Często słyszę pochwały od znajomych i nieznajomych o tym, jak sobie świetnie radzę z logistyką i ogarnięciem czwórki dzieci. Nieskromnie powiem, że wyćwiczyłam się w tym na piątkę z plusem i nie ma dla mnie rzeczy niemożliwej do zrobienia z czwórką dzieci, jakiej nie można zrobić z dwójką lub jednym. Prawda jest jednak taka, że bez Kuby nie radziłabym sobie tak dobrze. Kuba przypilnuje, zaprowadzi, zaopiekuje się kiedy trzeba, popilotuje małego uciekiniera peletonu podczas samodzielnego kołowania, a na naszych wycieczkach z przyczepką na przykład to ja stoję pod sklepem trzymając rower z dziećmi a Kuba wchodzi do sklepu robiąc zakupy typu woda, owoce, coś do zjedzenia. Dzisiaj na kulkach trzy razy zaprowadzał całą trójkę do ubikacji podczas gdy ja przez dwie godziny czytałam książkę przy stoliku obok. Kuba to naprawdę złote dziecko i wspaniały straszy brat! Wiem, że zawsze mogę na Niego liczyć.








W tym całym cudownym (dla mnie) spędzaniu czasu z małymi, fajnymi ludźmi, z którymi przeżywam tyle przygód, zastanawia mnie moda panująca w hotelach na animację/opiekę dla dzieci podczas wakacji. Nie chcę myśleć negatywnie o rodzicach, którzy decydują się pojechać na wakacje rodzinne by potem oddać dziecko pod opiekę obcej osoby. Próbuję zrozumieć motywy, że z dzieckiem nie da się pewnych rzeczy zrobić, że trzeba się do niego dostosować, dopilnować, że trzeba też czasem wyczarować czas tylko we dwoje, złapać oddech. 

Ale potem myślę sobie o nas - ile ja bym dała, żeby mieć takie wakacje co roku! Z dziećmi właśnie i DZIĘKI dzieciom właśnie. Bo tylko z nimi mogę pochylać się nad ślimakiem na ścieżce rowerowej by przenieść go na drugą stronę drogi, bo tylko z nimi mogę taplać się w piasku budując twierdze nad brzegiem morza, tylko z nimi mogę być alfą i omegą, najważniejszą i najwspanialszą istotą pod słońcem. Dzieci to cudowny lek. Błogosławieństwo. I szkoda mi tak naprawdę rodziców, którzy jeszcze o tym nie wiedzą, tych którzy w dzieciach ani w sobie nie potrafią tej przygody i błogosławieństwa losu odkryć. I przestawić własne myślenie z dzieci, które przeszkadzają na dzieci, które nas rozwijają. Czy wkrótce rodzice tych "zaopiekowanych" dzieci dołączą do grona babć i dziadków zwariowanych na punkcie (dopiero) wnucząt, przepełnionych wyrzutami sumienia, że dla własnych dzieci nie mieli ani tyle serca ani czasu?








27 komentarzy:

  1. uwielbiam Wasze zdjęcia, uwielbiam na Was patrzeć i brać od Was po cichu tą radość i szczęście:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Czy już jesteście w Polsce??

      Usuń
  2. Chciałabym być kiedyś taką Mamą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniale spędzacie czas! Widać to po zadowolonych minkach dzieciaków!
    To prawda, że z dziećmi można tak wiele robić. Ja też właśnie wróciłam z sielsko-wiejskich wakacji. Co prawda na odpoczynek z książką nie miałam wiele czasu, ale za to na rowerze pokonaliśmy mnóstwo kilometrów.

    Pozdrawiam ciepło i czekam na kolejny post;-)
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Podglądam Was niemal od początku z wielką przyjemnością i postanowiłam sie wreszcie odezwać:) Sama jestem mamą 2 maluchów (2 i 4) i też zastanawiałam sie po co ludziom na wakacjach animator? Przecież to wspaniały moment by pobyć RAZEM, bez tego codziennego pospiechu wśrod licznych obowiązków! Wrócilismy niedawno z tygodniowego urlopu nad morzem i ja-nienawidząca siedziec na plazy!- znajdowałam ogromną przyjemność z codziennych zabaw z dziecmi w wodzie, budowaniu zamków z piasku, kamyków, patyków i co tam jeszcze pod ręką było... Wyobraźnia dzieci, ich pomysły, tok myślenia jest fascynująca! Uczą mnie codziennie czegoś nowego.
    Też podróżujemy rowerami z przyczepką z naszą dwójką:) ale jak patrze na Was to zawsze żałuje, że nie jest nas więcej:)))
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pieknie i obrazowo to opisalas:) Brakowalo mi juz troche takich Twoich notek, bo zdjecia sa zawsze piekne ale lubie tez poczytac co tam u Trojaczkow i calej rodzinki ciekawego. Od dawna wiem, ze jestes super zorganizowana i w kazdej sytuacji dasz rade. Niestety, nie kazda kobieta-matka ma takie zdolnosci. Jestescie naprawde fajna rodzinka, Kubus to bardzo dzielny, odpowiedzialny chlopiec, no ale posiadanie trojaczkowego rodzenstwa do czegos zobowiazuje, co nie? Pozdrawiam. PS Zaloze sie, ze ta corka, ktora chciala upodobnic sie do plazowiczow na plazy nudystow byla przebojowa Gabrysia???

    OdpowiedzUsuń
  6. a powiedz od kiedy dzieciaczki zaczely jezdzic na rowerach? Nasze jutro koncza trzy latka (boze, ale to minelo!) i zastanawiam sie czy moglyby juz zaczac jezdzic na takich? Dodam tylko ze na biegowych juz zasuwaja. Ale tu mam dylemat- czy beda wiedzialy jak pedalami krecic...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczęły jakoś tak po trzecich urodzinach właśnie, na wiosnę. Myślę, że z doświadczeniem z biegówek będzie im łatwiej nauczyć się na rowerkach bez kółek bocznych, moje mają z tym problem. Powodzenia i pozdrawiam.

      Usuń
    2. Jejku, kogo widze:) Gogana, nie wiem czy mnie pamietasz, ale jestem mama Lily:) Moja wlasnie niedawno dorwala rower z pedalami i jest w nim zakochana! Pamietam ze gdy na niego weszla, byla lekko przestraszona i nie miala sily pedalowac (rowerek jest dosyc ciezki), ale po chwili smigala po ogrodzie, odpowiednio krecac kierownica.Za drugim razem wozila kuzynke na bagazniku..(tez trzylatke).Nie pamietam czy mialas dostep do naszego bloga, ale nawet je wtedy nagralam:) Nic nie stoi na przeszkodzie mysle i jest duza szansa ze bedzie sie im podobalo:)

      Usuń
    3. hej, no pewnie ze cie pamietam. Niestety nie mam dostepu do Twojego bloga juz... Dzieki dziewczyny za odpowiedzi!

      Usuń
  7. Jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego zaangażowania w spędzany czas ....
    Świetnie go gospodarujesz, dzieciaki są na pewno zachwycone ....
    I widzę że kolobrzeskie wakacje są pełne wrażeń!
    I świetne kadry!

    Szkoda że nie ma was w sierpniu, dolaczylibysmy choćby do rowerowej wycieczki .....
    Będziemy wtedy u dziadków Kubusia w Kołobrzegu właśnie .....

    OdpowiedzUsuń
  8. uwielbiam tu zagladac, dzis wyjatkowo wzruszająco, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ja tyko o animatorze. nie każdy rodzic ma siły i inwencję zajmować się dziećmi 24/24. nie każdy rodzic ma dziadków, ciocie i wujków, szczególnie na co dzień. na urlopie nie każdy rodzic oddaje dziecko animatorowi codziennie na cały dzień, ale każdy rodzic potrzebuje czasem czasu dla siebie i animator jest dla niego ratunkiem, ratunkiem jego własnego urlopu. bardzo mi się podobała relacja Chudej z jej pobytu z chłopakami w sanatorium. nie mam złudzeń - właśnie tak jak u Chudej wygląda "wypoczynek" matki z dziećmi.
    świetnie się czyta i ogląda Twoje opisy, są zastrzykiem optymizmu, ale są też typowym przykładem lukrowanego obrazku macierzyństwa i przedstawiają wyłącznie Twój punkt widzenia. wolno Ci się zachwycać urokami macierzyństwa, masz mnóstwo szczęścia, że tak Ci się ułożyło życie, ze spełniasz się jako dobrze sytuowana matka gromadki dzieciaków. Lwia większość matek takiego luksusu nie ma. Łapią więc równowagę tak, jak im ich warunki pozwalają. To nie są rodzice z Twojej bajki, ale Ty ich oceniasz ze zdziwieniem według swojej miary.A to tak jakby ptak dziwił się rybie, że wychowuje dzieci w wodzie...
    wiktoria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co mają do dziecka przepraszam dziadkowie, ciocie, wujkowie, babcie i tak dalej? To jest dla mnie typ myślenia, który leci na animatorów na wakacjach - niech ktoś zajmie się moim dzieckiem, chociaż na chwilę, ja potrzebuję czasu dla siebie! Na codzień przypilnuje ciocia, na wakacjach animator, od września przedszkole, szkoła a potem dziecko będzie robić dokładnie to samo (i oczekiwać, żeby nie powiedzieć - roszczyć - niańczenia wnuków od Ciebie. Bo Twojemu dziecku będzie się należeć chwila dla siebie, hehe). Jeśli moje życie wydaje Ci się lukrowane z czwórką małych dzieci, samej od lat, 24 na dobę, bez ciotek, wujków, babć, czy dziadków, którzy kiedykolwiek, nawet na jeden dzień, zajęli by się moimi dziećmi, to gratuluję wyobraźni ;) A najzabawniejsze, w kontekście Twojej opinii Wiktorio, jest to, że uwaga będzie lukrowane - że naprawdę to lubię, po prostu Ich lubię za fajne teksty, za to jak rosną i się zmieniają, nie wyobrażam sobie inaczej i znajduję radość w przebywaniu z tymi małymi ludźmi. Już się martwię co będzie we wrześniu kiedy maluchy będą musiały pójść do przedszkola. I choć nasza codzienność to nie jest naturalnie bujanie w chmurach non stop, są momenty kiedy mam dosyć hałasu, jestem zmęczona, krzyczę, ale nigdy nie mam dosyć dzieci i nie oczekuję, że ktoś mnie od nich uwolni. Wypoczynek matki z dziećmi może wyglądać tak jak u mnie. Naprawdę!! Tylko nie uda się tak nagle, z dnia na dzień zmienić podejścia, że powiem sobie, ok jadę na super wakacje i będę wypoczywać u boku z dzieciorami. To zmiana nastawienia, całości podejścia do swojego życia i swojej roli w życiu rodziny. Jeśli narzucę sobie schemat matki udręczonej, zmęczonej i mającej dosyć to łatwo będzie się wpisać w tę rolę, właśnie chociażby Doroty, która przedstawiła całą historię z charakterystycznym humorem, napisanej świetnym piórem a jednak rzeczywiście na wczasy/ sanatorium z dziećmi w Jej wydaniu bym się nie pisała :)
      Myślę, że dużo zależy też od wychowania. Jestem przerażona przyszłością Polski bo chowają się z niej głównie rozkapryszeni i rozzuchwaleni jedynacy, nad którym rządkiem na plaży pochyla się mama, tata, babcia i dziadek a maleństwo rządzi, ryczy, kopie, rząda. Tu znowu będzie nieskromnie ale moje dzieci są wychowane staromodnie,ma być rządkiem, pod kontrolą, mają pomagać sobie nawzajemn, nie mówić wszyscy na raz, znają zasady i pilnują się nawzajem, ogólnie jest dryg i mama rządzi. Z takimi dziećmi da się zrobić wszystko, bo one myślą i słuchają. Zawdzięczam to sobie i jestem z tego dumna. Na wakacjach z czwórką statystycznych nie moich dzieci, wychowanych NIE w rodzinie wielodzietnej z małą różnicą wieku pewnie rzeczywiście nie dałabym rady ogarnąć. Może stąd wydaje Ci się ta nasza gromadka przelukrowana bo nie jesteśmy typowi pod wieloma względami i ciężko uwierzyć, że da się...

      Usuń
    2. KG podoba mi się to, co napisałaś :) Macierzynstwo nie jest łatwe i proste... ale jest piękne :)
      I masz rację co do wychowania, wiele zalezy na co pozwalamy dziecku. My tez wychowujemy po staromodnemu, bo inaczej trojka weszłaby nam na głowę ;)

      Usuń
  10. Witaj!
    wiem, że miły czas z czwórką dzieci jest możliwy! Ba nawet wakacje z czwórka dzieci nie muszą wyglądać jak migawki z horroru. :) jednak muszę ci przyznać, że samodzielny na urlop z czwórką moich dzieci wciąż by się nie porwała.
    Nie jestem (jeszcze mam nadzieję) tak dobrze zorganizowana i na swój urlop oprócz dzieci zabrałam ze sobą babcię i nianię. Mąż był z tzw doskoku. Mimo tego wsparcia dzieci większość czasu spędzały ze mną, co mnie wcale "nie uwierało", a więcej pozwalało na np takie plażowe wygłupy, które pani w moim wieku już raczej nie przystoją :) Dzieci to furtka do odpuszczenia sobie bycia nadętym i poważnym, można z nimi głosno spiewać głupie piosenki i opowiadać niestworzone historie. Czasem jednak jestem na tyle zmęczona, że nie daję rady...
    Moje dzieci nie są niestety tak subordynowane i stanie w rządku to nie oni, choć pracujemy nad tym nieustannie. Zazdroszczę ci, że możesz liczyć na Kubę, bo ja na mojego Michała zupełnie nie mogę. Walka o uwagę i palmę pierwszeństwa "w stadzie" nie pozwala mu i Olkowi w zasadzie spokojnie funkcjonować w tej samej grupie. Wciąż mam nadzieję, że kiedyś im to przejdzie. Nie wiem, czy kiedyś uda mi się osiągnąć twój ideał (wiem, że wypracowany codzienną idoktrynacją i czasem spędzanym nad i z dziećmi), a bardzo bym chciała, wiem natomiast, że są momenty gdy twoje wpisy pozwalają mi się na chwilę zatrzymać w codziennej gonitwie i zastanowić nad tym co przecież wiem, co jest dla mnie priorytetem.
    Równocześnie marzę o czasie dla siebie, o weekendzie bez poczucia, że jestem wciaż na standby`u ze świadomością, że moimi dziećmi ktoś się dobrze zajmuje.
    pozdrawiam
    Kika

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam Twoje wpisy, Twoje/Wasze zdjecia, uwielbiam Twój czas spedzony z dziećmi! Zaglądając tu zawsze ciepło się usmiecham i jestem tam duchem z Wami:) Pozdrawiam ciepło całą Waszą rodzinę!Ania/zbuntowana.

    OdpowiedzUsuń
  12. K.G., masz dużo racji w tym, co piszesz. Wiem to z obserwacji "na żywo", że wielu rodziców nie umie/nie chce spędzać czasu z własnymi dziećmi. Niby dzieci kochają, niby się troszczą, ale czytanie z dzieckiem, wspólna zabawa, podziwianie pajęczyny z ogrodzie, tańczenie na trawie, wsłuchanie się w dziecko są im obce... Czasem się zastanawiam "po co im było to dziecko?", albo "po co sprawili sobie drugie, skoro pierwsze ich męczy/przerasta?". I w tych kwestiach akurat pieniądze nie mają nic do rzeczy. Ba, przykłady które znam, pokazują akurat, że im ktoś ma więcej pieniędzy i stabilniejszą pozycję, to mniej serca i czasu poświęca dziecku. Oczywiście to o niczym nie świadczy, bo moja "próba" nie jest istotna statystycznie;) Inna sprawa: są dzieci, którym się powie 3498 razy "nie wolno wybiegać na drogę", a ono i tak kolejny raz spróbuje, a są dzieci, którym się powie jeden raz czy drugi i słuchają. Ja kojarzę Twoje opisy, jak trojaczki były małe. Płakać mi się czasem chciało, bo miałam wrażenie, że moje ukochane, wyczekane dziecko sprawia mi więcej kłopotów i jestem przy nim bardziej zmęczona, niż Ty przy 3 (chodzi o niemowlaki). Ciągle wisiał na piersi, ciągle płakał, wielokrotnie budził się w ciągu nocy (teraz ma 1,5 roku i nadal kilka razy budzi się w nocy, mimo wszystkich "złotych rad", po prostu taki jest i już). Marzyłam o 4 godzinach snu nocnego ciągiem, zdarzało się... raz na kilka tygodni. Serce, wyczucie, mądra dyscyplina, to wszystko jest ważne, ale są dzieci, "łatwiejsze" i "trudniejsze" (przepraszam za dobór słów, ale ciężko mi znaleźć inne). Pozdrawiam serdecznie! Zuza

    OdpowiedzUsuń
  13. ja uważam że wszyscy Kubowie są tacy wspaniali !!! na prawdę !
    swojemu synowi dałam tak na imię bo jak miałam 15 lat to poznałam małego Kubę który skradł mi serce on miał lat 6 , mój Kuba jest tak samo fantastyczny , Kuba Kutujki też i teraz Twój dochodzi do grona ( oj jest wyjątek Wojewódzki który to tylko potwierdza regułę ;-)
    jesteście mega fajną rodziną
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. hop hop! pozdrowienia z Niechorza przesyła sąsiad i jego mama :-)
    GH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiamy Tomaszka i Mamę :) Bawcie się dobrze.

      Usuń
  15. Dorzucę kilka słów od mamy Tosi. Trafne ujęcie współczesnego macierzyństwa, polecam:

    "dziś wiele czytam i słyszę o tym, że to piekne macierzyństwo jest kłamstwem.

    że te kolorowe czasopisma, równo ułożone na jednej z półek w empiku o radosnym rodzicielstwie, to wielkie oszustwo.

    że te zdjęcia tryskających idealnym makijażem kobiet z dzieckiem przy piersi, nie są możliwe do spełnienia…


    hmm… bo to zależy, czego od życia oczekujemy.


    żyjemy w czasach niezwykłej wygody. nauczyliśmy się korzystać z pralek, zmywarek, szybkich, nowoczesnych środków komunikacji..

    żyjemy w czasach gdzie jakakikolwiek większy wysiłek przerasta nas, wpędzając w stan graniczący z depresją.

    chcielibyśmy urodzić dziecko, jednocześnie nie tracąc jędrności ciała.

    chcielibyśmy mieć piękne domy, ale i czas by w nich wypoczywać.

    chcielibyśmy by w kuchni pachniało ciastem, ale by mąka nie zabrudziła za mocno blatu i podłogi pod stołem.

    chcielibyśmy żyć jak z katalogu, ale by jego cena nie była zbyt wygórowana. nawet z naciskiem na „promocyjna”. a co gorsza wiele z nas chciałoby ten katalog w gratisie. jak w Ikei.. z ołówkiem i papierową miarką na dokładkę. I wezmą trzy.. bo za darmo..



    macierzyństwo jest takie jakim je sobie zbudujemy.

    warto zainwestować, bo niezwykle wzbogaca życie, a nic nie kosztuje. nikt nie pobiera od tego podatku i nie płacimy za miejsce postojowe..

    dziś kobiety chciałyby mocno na skróty. łatwo. szybko.

    dać dziecku czas, czasu nie mając.

    dać dziecku spokój, spokoju nie mając..

    i poczucie bezpieczeństwa, gdy Im samym go brak.

    chciałyby dziś urodzić a jutro w rozmiar 34 wejść.

    mieć czas na budowanie wież z klocków, drugą ręką szczytu drabiny w korporacji sięgając..

    a w życiu na wszystko jest miejsce i czas. tylko trzeba się z tym pogodzić.

    jest czas na pięknie opalone nogi jak i ten na nieuczesane włosy od rana.

    czas na nowe ciuchy na wypielęgnowanym ciele jak i ten na brudne, wyciągnięte dresy..

    żaden z nich nie trwa wiecznie. a każdy z nich potrzebny by potrafić docenić siebie nawzajem.

    nie można przetańczyć całego życia, bo na starość przyjdzie nam samotność i cierpienie.

    życie w domowym zakamarku przyniesie poczucie niespełnienia ..

    jest więc czas na kino, bal i spacer..

    i jest ten na kaszki, klocki i nocne płacze…

    najważniejsze by nie zatracić się w żadnym z nich.. a jedynie wiedzieć, że kosztowanie każdego po trochu czyni nasze życie jak z katalogu..

    wystarczy jedynie nie przewracać stron za szybko i spokojnie oczekiwać kolejnej kolekcji…"

    Autorka i reszta tekstu tu: http://www.szafatosi.pl/macierzynstwo/

    OdpowiedzUsuń
  16. Przeczytałam wszystkie burzliwe dyskusje..... Każdy pewnie pisze ze swojego punktu widzenia, ale dużo jest prawdy w tym co napisała mama Tosi .... I dużo prawdy w tym co Ty piszesz o sposobie wychowywania.... Pracuję w szkole i nie od dziś jest prawdą, że "lepsze" dzieci są wychowywane w rodzinach wielodzietnych ..... Społecznie przystosowane, zdyscyplinowane, umiejące radzić sobie w różnych sytuacjach .... wyliczać by można długo..... Sama oczekuję na swoje pierwsze dzieciątko i ... czasami przeraża mnie myśl, jak zrobić, żeby było dobrze wychowane..... Dlatego chętnie do Ciebie zaglądam, bo moje poglądy na życie jakoś tak pokrywają się z Twoimi.... Zachwycona jestem tym 12-km spacerem z takimi maluchami plażą, bo my też tak właśnie lubimy spędzać czas nad morzem, jeżeli już tam jesteśmy .... lub na rowerach..... Ale czy dziecko nam pozwoli? Jego charakter? Temperament? Czy na wszystko ma się wpływ??? Skąd czerpać siłę? Podobno wszystko co nieznane przeraża, mnie właśnie to czekające mnie NIEZNANE na razie przeraża, ale ..... mam nadzieję, że będzie, że MUSI byc dobrze!!! A za Twojego bloga - od serca Ci dziękuję - bo napawa mnie nadzieją, że właśnie dobrze będzie:-))) I że są jeszcze tacy "normalni" (to wielki komplement!!!!!!!) ludzie jak Ty. Może dzięki temu w tym naszym kraju jest nadzieja na wartościowych ludzi. Podobają mi się Twoje przemyślenia. Pozdrawiam serdecznie - Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratulacje! I bardzo dziękuję za dobre słowa o wychowaniu. Rodzice wielodzietni nie są aniołami, nie mają też przeważnie bogatej wiedzy o wychowywaniu dzieci. To nie jest tak, że my potrafimy a inni nie. To życie sprowadza dzieci w takiej rodzinie "na ziemię". Dziecko jest ważne, ale nie jest najważniejsze. Nie wszystko kręci się wokół niego, bo po prostu fizycznie nie może. Są inni, z którymi trzeba się liczyć. Uczyć dostosować, pójść na kompromis, przeprosić, postarać się o coś. To czysta matematyka a produktem "ubocznym" jest wychowanie w dyscyplinie, wśród zasad na każdym kroku - inaczej się po prostu nie da, trzeba wymagać od każdego po rówo tego samego więc rodzą się zasady, coraz to nowe. W rodzinie wielodzietnej po wieloma względami... łatwiej być rodzicem, życie nam pomaga, samo ustawia dzieci do pionu. Chylę czapki przed rodzicami jedynaków, którzy potrafią wychować ich na wspaniałych, społecznie dostosowanych ludzi. A jest takich trochę :) Życzę powodzenia i uśmiechu, będziesz miała dużo siły. A w tych chwilach kiedy siły cię opadną, pomyśl, że to tylko chwila, to NIE będzie trwało wiecznie. Łatwiej przeczekać, nie wyolbrzymiać, dążyć do tego, by było dobrze. I będzie!

      Usuń
  17. Dzięki!!!! Dzięki za odpisanie i za dobre, mądre słowa. Zgadzam się pod każdym względem z tym co piszesz, często o tym z mężem rozmawiamy, wymieniając się uwagami na temat wychowywania dzieci, jednak od razu zastrzegając przed samym sobą "ale my tylko teoretyzujemy, ciekawe, czy w praniu nam to wyjdzie"..... Będę nadal regularnie do Ciebie zaglądać i czerpać siłę z Twoich bardzo pozytywnych myśli!!! A ja czekam z wielkim niepokojem na to co dla mnie na razie jest wielką niewiadomą...... Mam prawo sie bać? Chyba mam .... Pozdrawiam Cię bardzo cieplutko i całą Twoją fantastyczną Rodzinkę!!! Monika

    OdpowiedzUsuń
  18. Wakacje rewelacja...ale z taką ekipą nie ma co się dziwić :) apropos ogrodów Hortulus w Dobrzycy - właśnie powstał tam mega wielki labirynt z żywopłotu i wieża widokowa . Pozdrówka!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...