środa, 12 lutego 2014

My life, my schedule.



Natknęłam się na stary folder pt. 'Przyjęcia' na archiwalnym dysku. Ten grafik poniżej jest sprzed Thanksgiving 2009 roku, czyli wtedy, kiedy trojaczki nie mały nawet roku, Kuba miał niecałe cztery, ja nadal pracowałam zawodowo na pełen etat, a do tego byliśmy w trakcie sprzedaży domu w USA [klik na starego bloga] i przewalaly sie przez niego tłumy zwiedzających.

Patrzę na tę tabelkę i nie wierzę. Że dałam radę, że mi się chciało i że potrafiłam tak dokładnie wszystko zaplanować i zorganizować. Że od 17-stej to już szaleństwa, o 12:30 spanie a o 15:45 przebieranie pieluch :)

Gdzieś mi to uciekło. Ostatnio nic mi sie nie chce. A już najmniej przyjmować gości. Mam nadzieję, że to się zmieni, bo kiedyś mój dom, czy to w USA czy w PL, słynął z fajnych przyjęć. Starość??



15 komentarzy:

  1. Jeju, jestem pelna podziwu nad Twoim super zorganizowaniem! Pisze to jak najbardziej szczerze. Ja, nawet gdybym miala trojaczki nie potrafilabym tak dokladnie rozpisac swojego dnia. Malo tego, pewnie nawet bym nie probowala. Zreszta to trzeba chyba miec we krwi. Choc tak po prawdzie gdyby swiat zaczal mi sie walic na glowe moze tez bym musiala sie tego nauczyc??? Zorganizowania. Czy mialas tak rozpisany kazdy dzien? Serdecznie pozdrawiam.

    PS To nie starosc, bardziej chyba wygodnictwo. Dzieci starsze wiec juz nie musisz sie tak spinac. Tez tak mam:) Robie tylko to, co absolutnie musze. Jak mi sie nie chce, to nie robie albo odkladam na pozniej. Niektore czynnosci czekaja juz kilka miesiecy na swoja "kolej". Nie ma sie czym chwalic ale z drugiej strony czy wygodnictwo jest czyms zlym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba masz rację z tym "nie spinaniem się". Dzieciaki są starsze a ja bardziej wygodna :)

      Usuń
  2. Ja wyznaje zasade - mój dom moja twierdza:). Plan zorganizowania super - bardzo podziwiam!! B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łapię się na tym, że też powoli zaczynam tak myśleć. Dobrze mi w domu samej z bliskimi, kiedyś potrzebowałam w domu towarzystwa.

      Usuń
  3. padłam. Plan rewelacja. Chyba zacznę tak działać :-) Jestem pod wrażeniem. Pozdr. Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dziękuję za wizytę i miłe słowa, również dlatego, że mogłam odkryć Twój cudny blog. Uwielbiam blogi matek wielodzietnych (ciekawe czemu ;-), ale ten post przyznam, że mnie zastrzelił...! Najbardziej podziwiam wpisanie do grafiku 'zdjęcia', nigdy nie myślałam o tym w ten sposób, ale to tłumaczy trochę skąd takie fotograficzne efekty.
    Podziwiam i dodaję do ulubionych :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc mnie samą to zaskoczyło po latach :) Dzisiaj zdjęcia robię bardziej spontanicznie, kiedy trafi się ciekawy moment. Przypomniało mi się, że wtedy rzeczywiście jednak były bardziej ustawki małej trójki na kanapie, tym bardziej jeśli były swieżo odświętnie ubrane, czyli niezapaprane po pięciu minutach :)

      Usuń
  5. A ja myślę, że to niestety zmęczenie - jeśli chodzi o przyjęcia. A jeśli chodzi o grafik - to już rutyna, większość rzeczy masz we krwi :)
    Z czwórką dzieci musiałaś być wiele lat w pełnej gotowości, cały czas na wysokich obrotach. Mam dzieci w bardzo podobnym wieku. Blisko 9-latka i 5-latka (tylko, że pięciolatek jest jeden), tak więc mogę sobie tylko wyobrażać jak miałaś. Np. ubrać trójkę, gdy ja ubierałam jednego :)
    Ale oczywiście też pozytywy, których mogę tylko pozazdrościć. Trójka takich słodziaków, kochanych, do przytulania a nie jedno :) I dodatkowo super śliczne dziewczynki (a ja dziewczynki nie mam żadnej ;( ).
    Grafik - zadziwiający :) Też jestem ciekawa, czy na każdy dzień taki robiłaś, czy tylko w wybranych dniach.
    Ja uważam siebie za bardzo zorganizowaną osobę. Nigdy (raczej) o niczym nie zapominam, wszystko (w miarę) mam pod kontrolą. Niektórzy mnie "podziwiają", że jestem taka zorganizowana z dwójką dzieci (ostatnie 2 lata bez męża). A ja po prostu potrafię robić dobre notatki :D
    W okresach bardziej intensywnych, gdzie oprócz standardowych rzeczy muszę pamiętać o różnych dodatkowych (np. przed wyjazdami, przed świętami) też dużo zapisuję, ale raczej chronologicznie na kartce (w notesie?) co chcę/muszę zrobić/kupić/sprawdzić/przynieść/wynieść.
    PS. Ja raczej zapisuję "naładować baterię do aparatu" ;))). Bo już kilkakrotnie zdarzyło mi się, że w momentach najmniej oczekiwanych mój aparat mówił: "bateria rozładowana, wymień na inną lub doładuj" :) A innej nie mam i ładowarki ze sobą też zwykle nie :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, diabeł tkwi w szczegółach. Prawda? Przy punkcie "nakryć do stołu" trzeba by rozpisać: wyprasować obrus, wyczyścić szkło, sztućce, kupić kwiaty, wydrukować kartki z imieniem (wtedy tak sadzałam gości....). Przy punkcie "ubrać dzieci": wyprasować koszule, spodnie i sukienki, znaleźć dwie ładne, identyczne pary rajstop (a to trwaaaaa), gumki i spinki do włosów. Wycieczkę też trzeba mężowi "podsunąć" gdzie ma jechać i po coz Kubą, co wziąć ze sobą na drugie śniadanie i na przebranie... Jest tego myślenia i robienia, prawda? Gratuluję Ci planowania i wykonywania SOLO, poczułam jak to smakuje a i tak przecież nie do końca. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Kochana to nie starość, tak to jest że jak stoi przed nami wyzwanie to dajemy radę, a za kilka lat zastanawiamy się Boże jak ja dałam rade? DAŁAŚ BO MUSIAŁAŚ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, każda z nas by dała radę mając taką gromadkę maluchów. Po prostu trzeba się sprężyć i tyle.

      Usuń
  7. Tylko zdradź, jak to się robi, żeby dzieci spały zgodnie z grafikiem:)??? I to 3 sztuki na raz:)))!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, a to już pytanie do męża, bo "geny snu" dzieci zdecydowanie odziedziczyły po Nim :) Ze spaniem u nas raczej nie ma problemów, rutyna była od początku, spanie na zawołanie, można powiedzieć. Choć czasem ktoś się wyłamie i np. za wcześnie się obudzi - niezgodnie z grafikiem :) O ile pamiętam tak właśnie było wtedy przy Thanskgiving, Karolcia była ze mną w kuchni już wcześniej, dlatego min. nie mam żadnych zdjęć (zplanowanych) bo coś mi się obsunęło i zwyczajnie nie zdążyliśmy z 'sesją'. Ps. Teraz też wszyscy śpią po obiedzie, cała piątka :)

      Usuń
    2. Zazdroszczę tych dzieci śpiących na zawołanie! Że też moje nie odziedziczyły po mnie genu snu ;)
      Choć w sumie córki odziedziczyły, bo zawsze pięknie spały w dzień, za to w nocy przeciwnie. Typowe sowy.
      Za to syn, który jedyny chodzi spać o odpowiedniej dla dziecka porze, wstaje w porze mocno nieodpowiedniej, zwłaszcza jak na weekend ;)

      Oczywiście niezmiennie podziwam zorganizwoanie (z grafikiem czy bez), zaangażowanie w wychowanie dzieci, pomysłowość, piękne zdjęcia i w ogóle - całokształt. To jedyny blog, na który regularnie zaglądam i który sprawia, że kiedy mi się nie chce, zaczyna mi się chcieć (bo oprócz kota i psa, mam tylko trójkę dzieci ;) ).
      I dzięki któremu łatwiej zniosłam fakt, że zostałam matką syna (bo bardzo się tego bałam - już kiedyś pisałam o tym w komentarzach).
      Pozdrawiam w wielkopolskiej ziemi!

      Ania

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...