niedziela, 19 stycznia 2014

Wrażenia z turnusu świątecznego


Styczeń prawie dogasa a u Klęski cisza. Obiecałam przed wyjazdem podzielić się refleksjami z wyjazdu świątecznego, minął miesiąc a refleksje nadal niespisane.

Trudno mi ująć swoje odczucia w zgrabną notatkę. Łatwiej opowiedzieć koleżance przy kawie, że fajny taki turnus, że dobrze nam tam było, ale... Ale wiem teraz, że nieprędko wybiorę się gdziekolwiek ponownie 'odpocząć' na Święta. To nie ten czas. To nie ten wiek i to nie ta rodzina. To nie ta ja!

Dopóki mi się chce, dopóki jestem sprawna i potrafię, dopóki mam dla kogo i z kim wyprawiać Wigilię, nic nie będzie tak dobre i tak prawdziwe, jak to, co sami sobie stworzymy.

Zrozumiałam to tam, otoczona wszystkim czego dusza zapragnie (kulinarnie, fizycznie i duchowo), bez obowiązków, bez stosu brudnych garów do pomycia, bez uszek do lepienia, bez klapniętych makowców, zbyt twardych pierogów i kulinarnych gustów do pogodzenia, nienarobiona a jednak autentycznie nieszczęśliwa z tego powodu.


Długo nie mogłam nazwać tego wewnętrznego uczucia smutku i współczucia dla nas wszystkich, zgromadzonych przy wspólnym stole w pensjonacie. Smutku jaki towarzyszył mi podczas tygodnia spędzonego z obcymi, jakże miłymi i wspaniałymi, ale jednak - obcymi - ludźmi. Dopiero przy jednej z kolacji olśniło mnie, kiedy wspaniale gotująca gospodyni podzieliła się z gośćmi sposobem na odświeżenie ciasta drożdżowego tego wieczoru: skropiła je mlekiem i wstawiła na chwilę do piekarnika. Wtedy jeden spośród panów zażartował niewyszukanie do żony 'no tak, piekarnik w domu mamy, mleko też by się gdzieś znalazło, tylko ciasta u nas nigdy nie było'. Tada! A więc to takie domy i tacy państwo przyjeżdżają na turnusy świąteczne.

To są ludzie, którzy przed czymś uciekają, tak to zobaczyłam. Może przed smutkiem lub samotnością, może przed nieumiejętnością lub trudem organizacji? A właściwie, to wcale nie uciekają a raczej garną się. Garną do innych ludzi, aby tam dostać to, czego inaczej nie potrafią sobie ofiarować? By gdzieś odnaleźć magię świąt i wspólnotę, namiastkę rodziny. A może bardziej prozaicznie, by zasmakować choć w święta w domowym, tradycyjnym jedzeniu? Wybierają taki sposób bo ich alternatywa jest gorsza. Rozumiem ich. Ja tę alternatywę mam i to nie przymierzając - wspaniałą!

A może po prostu - tak jak my - chcieli raz zobaczyć, jak to jest tak po prostu wyjechać?


Nie chcę przez to powiedzieć, że osoby które nam towarzyszyły były w jakiś sposób nieszczęśliwe. Nie wyglądały na takie :) Były jednak zdecydowanie w innym miejscu swojego życia, innym niż my teraz. Z małymi dziećmi, domowym zapleczem, które tak rozsądnie budujemy oboje wierząc, że dom i rodzina to podstawa wszystkiego. Dom, w którym tak po prostu - dobrze nam ze sobą. Po co od tego uciekać? Zrozumiałam to dzięki temu wyjazdowi i z tego powodu się opłacało! Jak mi za 11 miesięcy przyjdzie ochota narzekać na nawał przedświątecznych przygotowań, przypomnę sobie nasz turnus i siebie bliską płaczu w przedwigilijny wieczór, błąkającą się po Ciechocinku w poszukiwaniu sernika, który smakowałby cokolwiek jak mój domowy...
 

Tak bardzo brakowało mi mojego domu, zapachu choinki, ciepła, ciasta piernikowego zawsze na podorędziu w lodówce.

Odpoczywałam ale nie odpoczęłam. Świętowałam ale nie czułam świąt. Byłby to wspaniały pobyt w cudownym pensjonacie, gdyby nie przypadł na okres Świąt Bożego Narodzenia. A przynajmniej nie teraz. Może za 10, może za 20 lat? Wrócimy tam z pewnością, tyle, że w innym terminie :)






18 komentarzy:

  1. No i wypada mi powiedzieć: "NARESZCIE" :-)))) Czytam Twojego bloga regularnie i od daaawna bardzo, ostatnio nawet wróciłam do początków, z racji tego, że stał mi się jeszcze bliższy - w październiku pojawiła się u nas maleńka Hania, więc czytałam już z innej perspektywy :-)))) Powtórzę się kolejny raz - trafiłam tu do Was ze względu na zdjęcia - zawsze fantastyczne (a ja kocham zdjęcia i bez aparatu raczej się nie ruszam), a utknęłam na dobre ze względu na Twoje teksty - bardzo mądre, przemyślane, a w dzisiejszych czasach - wcale nie takie oczywiste niestety ..... Podoba mi się podejście do wychowywania dzieci .... osobiście nie mogę patrzeć (ale to ja) na kreowanie w innych blogach "modowej" przebieranki dzieci..... A u Ciebie tak swojsko :-))) Bardzo ciekawa byłam Twojej relacji z pobytu świątecznego - i znów mnie nie rozczarowałaś :-)))) Ja uwielbiam wyjeżdżać, mogę się ciągle przepakowywać, ale święta bez tego co opisywałaś dla mnie też nie istnieją...... Ojej, ale się rozpisałam :-))) Pozdrawiam serdecznie i życzę samych cudowności w 2014 Roczku :-)))
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tyle miłych słów, serdecznie witam na blogu i gratuluję Małej Hanii! :)

      Usuń
  2. :-) dzięki za ten wpis :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. piękny tekst, dziękuję :))
    (ile to ja razy marzyłam, aby gdzieś wyjechać w święta, a Ty uświadomiłaś mi jak bym się poczuła)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z wrażenia zapomniałam się podpisać
      pozdrawiam Ala

      Usuń
  4. Ja też jestem Ci bardzo wdzięczna za ten wpis i koniecznie muszę go pokazać mężowi bo czasem proponuje abyśmy gdzieś wyjechali na święta zawsze odwodzę go o tej propozycji i cieszę się bardzo, że o tym napisałaś bo na pewno czułabym się podobnie. Proszę o więcej wpisów z Waszej codzienności bo bardzo się stęskniłam.
    Pozdrawiam!
    Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro wspomniałaś o mężu, muszę dodać gwoli ścisłości, że mojemu mężowi pobyt świąteczny podobał się bardzo! Twierdzi, że odpoczął bardziej, niż gdyby spędził ten tydzień w domu. W Jego przypadku większych różnic rzeczywiście nie było, jako: do stołu było podane (jak w domu), łóżko wygodne (jak w domu), poobiednie drzemki wskazane, obowiązków zero, internetu zero (więc sprawdzania co w pracy zero), żyć nie umierać... Ja odbierałam to zdecydowanie inaczej, niż mąż.

      Usuń
  5. Dokładnie tak czuję, chociaż nigdy jeszcze świąt poza domem nie spędzałam, moze Wielkanoc, ale Boże Narodzenie? nie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem ci kochana, że ja bądź co bądź wolę święta w domu, swoim własnym, nie wyobrażam sobie spędzenia świat w obcymi gronie. Tak jak napisałaś, nie ma tej magi, nie ma tego własnego ciasta, pierogów i nawet tego stosu garów do mycia.
    Długo kazałaś nam czekać na ten wpis, ale się doczekaliśmy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oto wpis dla mnie! Uroczyście oświadczam, iż przestaję od dziś narzekać na przedświąteczne zmęczenie, porządki, gotowanie. Koniec ględzenia, widocznie jak są święta to trzeba się trochę zmęczyć. Zawsze się myśli, że wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Dobrze jest tam, gdzie nasz domek i kochani bliscy. Dzięki Ci moja droga za ten wpis. Dzięki Tobie uniknęłam niechybnego rozczarowania ( i to za darmo:) Całuję!! Iza

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystko jest subiektywne. A jakość świąt zależy też od miejsca (i ludzi) w jakim się je spędza, własnej otwartości, sposobu organizacji kolacji itd. Wspólny stół dla wszystkich gości? Według mnie to nieporozumienie. Koniecznie sernik taki jak ja piekę? Jadę po to, żeby odpocząć, smakuje mi każda nowość, jest co porównywać. Ty się przekonałaś, ze chcesz "po swojemu", ja że pasuje mi każda inność i więcej czasu na wspólne spacery, na które na co dzień czasu brakuje. Wybieram miejsca, gdzie nie ma zgorzkniałych panów, którzy zamiast upiec ciasto skarżą się, że nie ma. I jestem zadowolona ze świątecznych wyjazdów. Jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Dokładnie tak - każdemu pasuje inaczej. Po swojemu. A że u nas życie potoczyło się tak, że np. na wspólne spacery na codzień czasu nie brakuje... nie mamy od czego uciekać i czego szukać. Dobrze jest, jak jest :) Przynajmniej na razie, nie wiem, jak będzie kiedyś. Co do pana, nie wiem czy był zgorzkniały, raczej zaobserwował fakt i uznał to za niezły żart towarzyski. Dla mnie bardzo wymowny.

      Usuń
  9. bardzo dobry wpis tymbardziej potrzebny mi której to do głowy przychodzą pomysły wyjechania gdzieś na Wielkanoc w tym roku... ale wciąż coś we mnie mówi nie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My wyjechaliśmy w zeszłym roku na Wielkanoc do Pragi. Tyle, że dla nas od zawsze święta Wielkanocne jakoś były... nieświąteczne. Może dlatego, że w USA prawie się ich nie obchodzi oprócz latania z koszyczkami w poszukiwaniu jajek po ogrodzie, i tak sie jakos utarlo. W tym roku jedziemy na Wielkanoc do Budapesztu. Wszystko zależy od indywidualnego podejścia, ja mogę wyjechać na Wielkanoc, ktoś inny na Boże Narodzenie a jeszcze ktoś następny kiedykolwiek albo nigdy na święta....

      Usuń
  10. Zalezy. Od bardzo wielu czynnikow. Nie bede ich tutaj wszystkich wypisywac ale na pewno rodzina wielodzietna z malymi dziecmi woli spedzac Swieta Bozego Narodzenia w domu. Malo tego, moja nie jest wielodzietna a tez wolimy w domu. Spedzilam kiedys swieta w tropikach i milo wspominam, bo bylo egzotycznie mimo, ze juz raczej nie wybiore ponownie takiej formy Swiat. Swieta na wyjezdzie wybiera z roznych powodow tysiace ludzi na calym swiecie wiec mysle, ze jest to kwestia upodoban i priorytetow. Ja bym tego nie okreslila jako formy ucieczki:) Czy smutnej alternatywy. Jola dobrze to ujela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie i dlatego nie będę się na razie ruszać na święta, żeby się nie zastanawiać, dlaczego to... nie dla mnie :)

      Usuń
  11. Piszesz"tacy" ludzie i "takie"domy.Naprawde nie wiemy nic.Nie wszystko jest czarne i biale i musimy zawsze spojrzec nie tylko ze swojego punktu widzenia.Nie wiem,jakos mi sie przykro zrobilo myslac o tych ludziach.Pewnie uderz w stol,a nozyce sie odezwa...
    dorotkah

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystko jest czarne i białe, w zasadzie mało co. Dokładnie tak samo myślę. A jednak na potrzeby uporządkowania sobie w głowie i określenie swojego wyboru (tam na miejscu) rozdzieliłam na własne potrzeby "takich" ludzi którzy wyjeżdżają świątecznie od "takich" jamochłonów osiadłych, którzy potrzebują garów do skrobania żeby poczuć święta. Jeśli kogoś miałoby być Ci szkoda, to proponuję raczej siebie na zmywaku :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...