środa, 10 kwietnia 2013
Biblioteka czeka...
Wzdycham tęsknie do owadzich polarów, czekających w szafie na cieplejsze dni. Tradycyjnie planujemy je ubrać na pierwszą wiosenną wizytę w naszej bibliotece. Panie z biblioteki rozpoznają (i słyszą) nas z daleka, chyba bardzo lubią kiedy pszczółka, dwa motylki i starszy brat wpadają poczytać i wypożyczyć nowe książki co kilka tygodni. Przynajmniej tak nam się wydaje, sądząc po ciepłym przyjęciu, na jakie zawsze możemy tam liczyć :)
A mnie się serce raduje, że dzieci uwielbiają książki, bibliotekę, atmosferę szperania w poszukiwaniu tej jedynej, staranności w zachowywaniu się cicho [jestem ze starej szkoły, która mówi, że to my rodzice mamy dzieci wychować - nie odwrotnie - i nauczyć co wypada i jak się zachować w określonych miejscach i sytuacjach], i szczególnego szanowania czegoś, co wypożyczone. Chociaż nie uniknęliśmy przygody z nożyczkami i książką w wykonaniu Gabrysi rok temu. Dla dzieciaków taka biblioteka to znakomita zachęta do czytania. Miejsce, gdzie czują się gośćmi specjalnymi, nie przeszkadzającymi intruzami.
A w ramach odgrzewania starych kotletów - wiosna niespóźniona, zeszłoroczna.
Bo bardzo lubię ten film :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
świetne :) Aż sie uśmiechnęłam od ucha do ucha!Skąd taki polarek????
OdpowiedzUsuńPolarki przywieźliśmy ze sobą jeszcze ze Stanów, gdzie mieszkaliśmy do września 2010. Kupiłam je w tamtejszym GAPie i ciężko mi się z nimi rozstać, choć rękawki już przykrótkie...
UsuńPozdrawiam :)
Czytanie książek jest ważne. Bardzo ważne. Fajnie wiedzieć, że mimo sporej gromadki udajecie się do takich miejsc :)
OdpowiedzUsuńps Może polarki przerób na bezrękawniki, skoro rękawki przykrótkie? ;)
To jest pomysł! Dzięki.
UsuńCo za owadzie trio... no no no . Zabieranie dzieci do biblioteki to rzadkość. Rodzicom raczej przychodzi do głowy pójście na spacer lub plac zabaw, a tutaj wprowadzanie "zdrowych nawyków"... tak trzymać.
OdpowiedzUsuń